Halo halo!
Dowodziki do kontroli!

STRONA DOSTĘPNA JEST TYLKO DLA UŻYTKOWNIKÓW PEŁNOLETNICH!

Historie

Historia pewnej żywczanki

Kobieta z kalendarza Arcyksiążęcego Browaru w Żywcu z 1937 roku przez dekady pozostawała anonimowa. Dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności niedawno udało się ustalić jej tożsamość!

Oryginał prezentowanego kalendarza znajduje się w zbiorach Muzeum Browaru w Żywcu. Długie lata widniejąca na nim Żywczanka była kobietą zupełnie anonimową. To się jednak zmieniło…

Kilka lat temu nasze muzeum odwiedziła mieszkająca w Austrii Pani Ewa, która na wspomnianym kalendarzu rozpoznała swoją matkę. Dzięki temu udało się przywrócić tożsamość tej anonimowej kobiecie. Przedstawiamy Państwu panią Helenę, urodzoną w Żywcu 9 maja 1916 roku. Jej rodzice uchodzili za bogatą rodzinę. Na ulicy Sienkiewicza prowadzili masarnię. Ich salami i pierwsza „kiełbasa żywiecka” sprzedawane były Habsburgom żywieckim i na dwór wiedeński.

Brat Heleny Stanisław, pracował w browarze dla Karola Olbrachta, piastując stanowisko dyrektora generalnego i zajmował mieszkanie służbowe przy zakładzie. W okresie międzywojennym w browarze wielki nacisk kładziono się na reklamę, która miała przyciągnąć klientów. Poszukiwano przepięknej Żywczanki, której wizerunek miał zdobić kalendarze, metalowe tablice i tace. I tu z pewnością wielką rolę odegrał pan Stanisław. Polecił swoją piękną siostrę Helenę, która miała wówczas 19 lat. Wybór był oczywisty. Zlecono wykonanie obrazu, który w roku 1935 wykonał nie byle kto, bo Józef Pieniążek – artysta malarz, mieszkający we Lwowie, najbardziej znany z akwarel dokumentujących kulturę ludową polskich górali Podhala, Spisza, Orawy oraz Żywiecczyzny. Helena w unikatowym stroju mieszczańskim, z żywieckim piwem w ręce, reklamowała tutejszy trunek. Jej twarz w tamtym okresie rozpoznawali wszyscy.

W roku 1936 pani Helena wyszła za mąż za lotnika wojska polskiego. Jego rodzice byli Austriakami, a on sam miał być dobrą partią. Rok później urodziła się im córka Ewa. Pani Ewa wspomina wujka Stanisława, że „gdy przyjeżdżał na ulicę Sienkiewicza odwiedzić babcię, zawsze robił to konną dorożką. Było to wielkie wydarzenie i atrakcja dla dzieci”. 6. grudnia 1947 roku, pani Helena wraz z córką Ewą wyjechała za mężem do Austrii jednak bardzo tęskniła za rodziną, Polską i Żywcem. Zmarła 1 lutego 1971 roku.

Oryginał obrazu długie lata pozostawał w Żywcu. Córka Ewa odzyskała go w czasach PRL-u i umieściła w prowadzonym przez siebie muzeum, poświęconym między innymi folklorowi Żywiecczyzny w miejscowości Vöcklabruck , w którym jej mąż przez długie lata był burmistrzem. 

To niezwykła historia o tym jak sztuka sprzed lat wciąż może wywoływać wzruszenia i przywoływać wspomnienia oraz jak zmieniła się współcześnie branża reklamowa. Przecież dziś nikomu nie przyszło by do głowy malować obrazu by promować swoje wyroby!


Źródło: – Wspomnienia Pani Ewy Berger (z domu Wrężlewicz) – córki Heleny, której wizerunek znamy z kalendarza.